~ Asia ~
Nagle na moim ramieniu ktoś położył rękę, była to osoba o imieniu Ewa!
- Wszystko się ułoży, jesteśmy tu by Ci pomóc. - szepnęła do mnie.
- Tracąc Tatę straciłam wszystko co miałam, nie będę w stanie przeżyć w takich warunkach. Mama nie ma pracy, teraz nie mamy pieniędzy... - rzekłam szeptem i się rozpłakałam.
- Asiu, chcesz jechać do domu? Nie ma sensu tu siedzieć. Powinnaś być teraz przy Mamie. - zapytała mnie.
- Chciałabym, ale nie mam jak... - rzekłam z rozpaczą.
- Zawiozę Cię, twój Tata był bardzo ważny dla skoków, pozostanie w naszej pamięci na zawsze.
- Ale Ty masz tutaj co robić, zaraz sprawdzę pociąg do Gdańska. - powiedziałam wyjmując telefon z kieszeni.
- Nie, chodź jedziemy, to co dzieje się nad morzem jest teraz ważniejsze.
Nic nie powiedziałam, po prostu poszłam z Ewką. Była dla mnie taka miła, wiedziałam, że ma dobry charakter, ale nie spodziewałam się aż takiej reakcji. Nie miałam pojęcia, że moja rodzina związana jest ze skokami. Do czasu...
~ Tymczasem na skoczni ~
~ Maciek ~
- Gdzie są dziewczyny? - zapytałem Kamila.
- Pojechały do Gdańska, Ewa zawiozła Asię do domu. To był jej ojciec. - odpowiedział podając mi najnowszą gazetę.
- Tak mi przykro...
- A po co pytasz? Od kiedy zainteresowałeś się Ewą? - pytał mnie śmiejąc się.
- Nie... Chodzi o to, że... Dobra, nie ważne...
- Widzę, że jest coś nie tak. Chodź do knajpy, usiądziemy i pogadamy, do startu jeszcze dużo czasu.
Opowiedziałem przyjacielowi o wszystkim co zaszło między mną, a Asią. Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów, siedział zapatrzony w ścianę, nie wiedział co powiedzieć. W pewnym momencie parsknął:
- To wy ten teges?
- Nie, nic z tych rzeczy. To była zwykła pomoc.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Sam nie wiem...
- A czujesz coś do niej?
- Więcej niż coś...
Kamil znowu zdębiał, ale w odpowiednim momencie się obudził, bo czas było iść na skocznie.
~ W tym samym czasie, Kraków ~
~ Asia ~
- Ewa, mogłabyś podjechać pod moje mieszkanie przy AWF'ie?
- Pewnie, nie ma problemu.
- Dziekuję Ci, muszę zabrać swoje rzeczy, potrzebne rzeczy...
Wybiegłam z auta pełną parą i wbiegłam na górę jak najszybciej. Otworzyłam drzwi, zebrałam ubrania, które zostawiłam tutaj kilka miesięcy temu i wróciłam na dół. Wrzuciłam torbę do samochodu i poinformowałam panią Stoch, że idę jeszcze na uczelnię. Podchodząc do drzwi budynku lekko się zachwiałam, ale weszłam i kierowałam się do gabinetu dyrektora. Wiedziałam, że ktoś tam jest, zawsze w wakacje można wszystko anulować. Zapukałam i przekroczyłam próg.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odrzekł pan Zygmunt.
- Chciałabym wypisać się ze szkoły, medycyna nie jest dla mnie. Strasznie przepraszam, ale nie mam funduszy by zapewnić sobie dalszą naukę tutaj.
- Wielka szkoda Asiu, bo jesteś jedną z najlepszych uczennic w szkole. Wypis wyślę Ci do domu, możesz już iść.
Widziałam smutek w jego oczach, ale cóż. Nic innego nie mogłam zrobić. Medycyna mi się znudziła, źle mi się to trochę kojarzy. Podeszłam jeszcze do swojej szafki i wyczyściłam ją, by zrobić miejsce dla nowej uczennicy, bądź ucznia. Ja jak zwykle musiałam coś odstawić i przewróciłam się na schodach. Wszystko wypadło mi z rąk, dosłownie wszystko. Zaczęłam zbierać te rzeczy, gdy ujrzałam pewną osobę, która postanowiła mi pomóc. Kojarzyłam ją, ale nie byłam w stanie myśleć kto to jest. Chłopak podając mi kartki szepnął:
- Warto byłoby odbudować na nowo nasze relacje, przyjaciółko.
To był Krzysiek, mój przyjaciel z liceum, kiedy to jeszcze mieszkałam w Gdańsku z rodzicami.
- Studiujesz tu? - zapytałam.
- Nie, szedłem po prostu i Cię zobaczyłem. Ja siedzę na AWF'ie, teraz mam rok szkolny.
- Ja właśnie wypisałam się ze szkoły, znów będziemy razem w klasie.
- Ty na Akademię Wychowania Fizycznego?! Nie wierzę.
- To uwierz. Zadzwonię jutro, tymczasem zmykam nad morze! - wykrzyknęłam na pożegnanie.
~ Kilka godzin później, Gdańsk ~
- Jesteśmy na miejscu. - uśmiechnęła się Ewa.
- Dziękuję i zapraszam na kawę.
- Nie tym razem, muszę wracać. Zdjęcia same się nie porobią.
- Oj, nie dzisiaj. Chodź! - krzyknęłam i wyciągnęłam ją z auta.
Weszłam do domu z tylnej strony, prosto do swojego pokoju. Mamy nie było. Jestem pewna, że załatwiała sprawy dotyczące Taty. Pokazałam Ewce mój pokój, cały w plakatach Gregor'a.
- Wierna fanka? - rzekła ze śmiechem kobieta.
- Tak... Na zawsze... - odrzekłam dość przygnębiona.
Już chciałam otworzyć usta by o coś zapytać, gdy zadzwonił telefon.
- To ważne, muszę odebrać. - powiedziała żona Kamila.
Usiadłam na łóżku i rozmyślałam: Kto to dzwoni? Czy to jest związane ze mną?. Ewa wyszła z pokoju, było coś nie tak, gdy nagle usłyszałam jej krzyk, wykrzyknęła JEGO imię.
---------------------------------------
Jak myślicie, kogo imię wykrzyknęła Ewa?
Nowy rozdział już niedługo!