~ Asia ~
Byłam gotowa do wyjścia, gdy nagle zobaczyłam Maćka na zakopiańskim dworcu! Rozglądał się. Chyba mnie szukał. Wyszłam jak najszybciej z autokaru i pobiegłam na postój dla taksówek. Widziałam jak podchodzi do kierowcy i o coś się pyta. Już więcej nie zwracałam na niego uwagi, wsiadłam do jednego z pojazdów i poprosiłam o podwiezienie do penjonatu. W drodze myślałam o wszystkich tych sytuacjach i dzisiejszym konkursie. Gregor nie będzie skakał, nie mam pojęcia komu kibicować. Kamilowi? Polakom? Moje rozmyślania przerwał taksówkarz, który poprosił o wypłatę. Wręczyłam mu te 15 złotych i wyszłam z auta. Poszłam w stronę wejścia, lecz zaczepił mnie jakiś mężczyzna, pytając:
- Pani Joanna? Mam dla pani pokój proszę za mną.
- Tak, już idę. - rzekłam podając chłopakowi moje toboły o które sam poprosił.
Wchodząc do pokoju poczułam odprężenie, pierwsze co zrobiłam to rzut na łóżko. Leżałam tak przez kilkanaście minut, nie zorientowałam się nawet, że lokaj wyszedł. Ocknęłam się jednak i podłączyłam telefon.
- Włączę go jak się naładuje, teraz przejdę się po okolicy. - stwierdziłam. Zostawiłam klucz w recepcji i wyszłam. Od razu przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Samotny spacer, spotkanie z Maćkiem. Obeszłam hotel dookoła, raz, drugi, trzeci. W pewnym momencie ujrzałam Gregor'a, chyba znowu mam te zwidy. Przestraszyłam się. Przetarcie oczu nie pomogło, nadal go widziałam. Siedział na krześle i się nie ruszał. Postanowiłam podejść bliżej. Im lepiej go widziałam, tym bardziej było to dziwne. Podeszłam do stolika przy którym podobno siedział i ujrzałam tekturę. Schliere'go z papieru! Zajęłam się śmiać, bałam się czegoś, co nawet się nie rusza. Był ubaw, ale musiałam wracać do pokoju. Po drodze minęłam kilku znanych mi skoczków, ale jakoś mnie to nie podnieciło. Weszłam do swojego pomieszczenia, przebrałam się w biało-czerwoną bluzkę, niekoniecznie symbolizującą Polskę. Włączyłam telefon, był prawie naładowany. Po chwili dostałam kilkanaście wiadomości, miałam sporo nie odebranych połączeń. Otworzyłam pierwszego sms'a, jego treść brzmiała:
"Współczuję Ci, kochana. Trzymaj się! Jesteśmy z tobą!"
Dostałam go od przyjaciółki, wszystkie były o podobnej treści, wszystkie od znajomych, przyjaciół, rodziny. Do Mamy nie mogłam się dodzwonić, Taty też. Zabrałam swoją torebkę i poszłam do pierwszego lepszego sklepu w hotelu. Zapytałam o jakieś antystresowe leki, a gdy sprzedawczyni poszła szukać ich na zapleczu, ja przejrzałam sklepowe produkty. Moją uwagę przykuła jedna z gazet, artykułem:"Słynny austriak nie żyje! Były trener polskiej kadry zmarł wczoraj wieczorem!". Pod tym tekstem widniało zdjęcie mojego ojca, tak, mojego ojca. Szybko zapłaciłam za te dwie rzeczy i wyszłam do ogrodu hotelowego. Położyłam się na leżaku i zaczęłam czytać. Czytając, odkrywałam nowe tajemnice. Zaczęłam płakać. Wszyscy ludzie spoglądali na mnie, lecz ja nie zwracałam na to uwagi. Straciłam ojca, który pochodził z Austrii, nic nie wiedziałam. Mam 22 lata, a oni nigdy nie wtajemniczyli mnie w to wszystko. Tata zmienił nazwisko, po tym jak zakończył karierę trenera, zmienił wygląd, nie chciał być rozpoznawany. Teraz wiem, dlaczego tutaj jestem. Oni wiedzieli, że umrze, mieli tego świadomość. Tata poprosił Gregor'a i Kamila o zorganizowanie dla mnie wyjazdu, oni wszyscy o tym wiedzieli. Leżałam tak kilkadziesiąt minut, próbując dodzwonić się do Gdańska, do mojej Mamy. Nie odbierała, linia była zajęta. Nie dziwię się jej.
Z łzami w oczach poszłam szybkim krokiem na skocznię. Wielka Krokiew przepełniona była biało-czerwonymi flagami, nie mogłam patrzeć na tych kibiców. Skierowałam się do wejścia, ochroniarz zaprowadził mnie do sektora w którym miałam miejsce, siedziałam wśród austriaków, niedobrze i nieźle. Nagle na moim ramieniu ktoś położył rękę, była to osoba o imieniu ... !
-----------------------------------
Kto podszedł do Asi? :)
Kolejny rozdział już niedługo! ;)
czwartek, 20 marca 2014
Rozdział 5 - "Słynny austriak nie żyje! Były trener polskiej kadry zmarł wczoraj wieczorem!"
Rozdział 4 - "Pokazać mu się czy nie?"
~ Asia ~
Po chwili jednak opamiętałam się, wstałam i już miałam zamiar wejść do sali, gdy ujrzałam Therese przy jego łóżku. Zdziwiłam się. Tak nagle ni stąd ni zowąd znalazła się w Polsce? Musiała wsiąść w pierwszy lepszy samolot...
Chciałam tam wejść, ale coś mi nie pozwalało. Byłam mocno zdenerwowana. Nie wiedziałam co robić.
- Pokazać mu się czy nie? - myślałam.
W sumie, my się nie znamy. Gregor to mój idol, nic więcej nas nie łączy. Postanowiłam jednak zapukać i zapytać o pozwolenie na wejście.
- Puk, puk. - powiedziałam cichym głosem, jednocześnie pukając w drzwi.
- Wejdź proszę. - usłyszałam cichy, męski głos dochodzący z sali.
Nieśmiało i powoli weszłam do pomieszczenia w którym znajdował się Gregor i jego przyjaciółka.
- Bardzo się o ciebie martwiłam, musiałam tu przyjść. - rzekłam, jednocześni patrząc się na Therese.
- Kim jesteś? - zapytała blondynka.
Już otworzyłam usta by odpowiedzieć na zadane mi pytanie, lecz Schliere mnie wyprzedził:
- Zwykłą znajomą, poznaliśmy się w samolocie, gdy wracałem od ciebie.
- Dobrze, ja pójdę po coś do jedzenia. Zaraz wracam. - powiedziała panienka Johaug.
Skorzystałam z okazji i zapytałam:
- Dlaczego sposród milionów fanów wybrałeś akurat MNIE? - specjalnie akcentując na wyraz "mnie".
- Jesteś wyjątkowa, inna niż wszyscy, twój list był wzruszający, pełen radości, miałaś wtedy jakieś sny o mnie, coś przewidywałaś. Opowiesz mi?
- Pewnie, otóż tak:
Pewnego dnia po ciężkim dniu na uczelni postanowiłam wybrać się do kawiarni, by wypić orzeźwiającą kawę i zjeść jakieś dobre ciasto. Nagle za oknem ukazałeś się Ty. Przetarłam oczy ku zdziwieniu i już Cię nie było. Nie wiedziałam jak reagować. To było jak znak od Boga, wtedy postanowiłam do Ciebie napisać. Nadal nie mogę się po tym ocknąć, to było takie dziwne... - opowiadałam.
- Myślę, że Bóg chciał Ci coś uświadomić, dać Ci jakiś znak. Nawet jeśli nie, to obsesja sprawia, że widzisz różnych ludzi w różnych miejscach. Mówię Ci, nie raz tak miałem. - tłumaczył Gregor, gdy nagle w drzwiach ukazał się zmęczony jak by po biegu, Kamil.
- Asia, szybko, jedziemy do Zakopanego, bo się spóźnimy. Zawiozę Cię na dworzec, dam Ci kilka informacji, a Gregor do nas dojedzie. - mówił.
- Jak to? Nie widzisz w jakim on jest stanie? Nie może nigdzie jechać.
- Asiu, jedź, nie możesz przegapić takiej szansy, na pewno kiedyś jeszcze się zobaczymy.
Pożegnałam się ze Schlierenzauer'em i poszłam razem z Kamilem. Zdziwiła mnie jego postawa, uśmiech na jego twarzy wydawał się inny niż zwykle... Postanowiłam usiąść na tylnym siedzeniu, wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam list. Krótki, bo krótki, ale list.
- Możesz przekazać to Maciejowi? Nie znam jego nazwiska, ale Ty na pewno go kojarzysz. - rzekłam do Mistrza.
- Yyy... Dobrze, przekażę. - powiedział lekko zdziwiony.
- Dziękuję. - parsknęłam i zadzwoniłam do Mamy. Nie odebrała.
- Coś dziwnego się dzieje. - pomyślałam.
Próbowałam jeszcze raz, drugi, trzeci, nic.
- Trudno, spróbuję później. - powiedziałam w myślach.
~ 10 minut później, dworzec kolejowy ~
Autobus ma być za 5 minut, przyjedzie na czas, nie będzie na nikogo czekać... Siedziałam na ławce i trzęsłam się albo z zimna, albo ze zdenerwowania. Nie chciałam go ujrzeć, chociaż coś dziwnego do niego czuje.
Podjechał autokar. Wsiadłam, zajęłam miejsce w jednym z ostatnich rzędów, zasłoniłam okno, związałam włosy i założyłam okulary, nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie rozpoznał. Autokar ruszył. Rozejrzałam się. W pojeździe siedziało zaledwie kilka osób, wszyscy ubrani na biało-czerwono i ja. Ta osoba, która została po raz kolejny wystawiona. Nazywałabym go frajerem, ale nie mogłam, serce mi na to nie pozwalało... Włączyłam komputer, tym razem inaczej niż zwykle, zamiast zająć się sytuacją z Gregor'em, wpisałam w wyszukiwarkę: "polski skoczek narciarski Maciej" i kliknęłam "Szukaj". Od razu pokazało się full jego zdjęć i informacji. Weszłam na Wikipedię i sprawdziłam od którego roku skacze. W polskiej reprezentacji jest od 2006 roku, a ja jakoś go nie kojarzę. Być może dlatego, że bardziej interesowałam się austriacką drużyną, niż tą z mojego kraju. Nie wiem czemu, ale mój Tata zawsze kibicował tym dwóm reprezentacjom, nigdy go o to nie pytałam, każdy ma prawo kibicować komu chce. Sięgnęłam za telefon, by zadzwonić do rodziców. Nie mogłam go włączyć, rozładował się.
- Trudno, podładuję go jak dojadę. - stwierdziłam i dalej zaczęłam przeglądać Internet, czytałam o wszystkim. Skokach, biegach, ogólnie o sporcie. Zanim zdążyłam się zorientować kierowca poinformował nas, że dojeżdżamy do Zakopca. Zaczęłam powoli się pakować. Autokar podjechał w wyznaczone miejsce. Byłam gotowa do wyjścia, gdy nagle zobaczyłam ... na zakopiańskim dworcu!
-----------------------------------
Jak myślicie, kogo zobaczyła Kasia? :)
Nowy rozdział już niedługo! ;)
środa, 19 marca 2014
Rozdział 3 - "Moja pasja nosi mnie po świecie."
~ Asia ~ Był środek nocy, a ja szukałam kogoś, kto zawiózłby mnie do szpitala. Autobusy nie jeżdżą, taksówki wszystkie zajęte, a hotel cały już śpi. Ubrałam więc skórę, mimo, że było lato. Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę Recepcji. Zapytałam grzecznie o drogę do szpitala i postanowiłam wybrać się tam na pieszo. Odległość nie była bliska, ani daleka, bo wynosiła 7,5 kilometra. Pomimo zmęczenia, które mnie ogarnęło, poszłam. Las, przez który przechodziłam wydawał się nieco inny niż w dzień - straszniejszy i ciemniejszy... Bałam się wchodzić w jego głąb, ale nie miałam wyjścia. Musiałam dojść do przychodni i dowiedzieć się, co się z nim dzieje. Jest 3:30, a ja nadal idę. Nagle ku mojemu zdziwieniu w pustym lesie ukazało się żółte światło. Skręciłam w jego stronę, "To chyba szpital." - myślałam. Rececjonista uprzedziła mnie przed niebezpiecznym przejściem przez rzekę, która oddziela las i budynek szpitalny. Było zbyt ciemno, nie widziałam gdzie idę, gdy ni stąd ni zowjąt poczułam jak spadam w dół, a po chwili ląduję w zimnej wodzie. Byłam zdenerwowana sama na siebie, do czasu... Nieoczekiwanie, ktoś wyciągnął do mnie rękę, ja się niej chwyciłam i wyszłam z wody. Szepnęłam "Dziękuję." i postanowiłam wędrować dalej. Osoba ta jednak nie dała za wygraną, znów złapała mnie za rękę i rzekła: "Chodź ze mną, usiądziesz przy kominku i się ogrzejesz...". Nic nie odpowiedziałam, byłam zbyt zmieszana, ale poszłam. Nagle ujrzałam śliczny domek, niczym z Ameryki, mocno oświetlony, niewielki, a przed nim stojącą osobę. Nikogo tu nie znałam, a przecież mieszkam w Krakowie. Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś mieszka w tym lesie, a przecież często jestem w szpitalu, skoro studiuję medycynę... Nieznajomy bądź nieznajoma, sama nie wiem jakiej płci jest ta osoba, zaprosiła mnie do środka. Nie chciałam, lecz zostałam zmuszona. Kiedy przeszłam próg, światło mocno raziło mnie w oczy, załoniłam je. Mężczyzna, teraz jestem pewna, że to osobnik płci męskiej poznając po głosie, powiedział: "Nie chowaj swoich pięknych, zielonych oczu. Daj im żyć...". Te słowa były dla mnie średnio zrozumiałe, ale skoro poprosił mnie o otworzenie oczu, zdjęłam z nich rękę, a on powiedział: "Połóż się na kanapie, zaraz przyniosę Ci koc i zrobię gorącą kawę.". Weszłam do salonu, rozłożyłam się na kanapie i rozglądałam dookoła. W pomieszczeniach było sporo wolnego miejsca, wyposażenie było skromne, ale wyglądało jak z bajki. Czułam się jak bym była w innym kraju, bądź na innej planecie. Uwagę moją przykuły trofea stojące na komodzie, obok kominka, było ich sporo. Wstałam i podeszłam je zobaczyć. Dyplomy, puchary, medale, wszystko dotyczyło skoków narciarskich. "Moja pasja nosi mnie po świecie." - stwierdziłam w myślach. To wszystko było dziwne, a zarazem niespotykane. Wróciłam na sofę, po czym zaraz dosiadł się do mnie mężczyzna, który wyciągnął mnie z wody i tutaj przyprowadził. "To wszystko twoje?" - zapytałam nieśmiało. "Tak, moje." - odpowiedział dziwnym głosem, jak by nie cieszył się z osiągnięć. "Czemu jesteś taki przygnębiony?" - pytałam dalej. "Jutro muszę jechać do Zakopanego na letni konkurs, a nie mam jak." - tłumaczył chłopak. "Zawodowy skoczek nie ma transportu? To Ci dopiero!" - rzekłam śmiejąc się, a jednocześnie płacząc z bólu. "Ja też tam jadę, jeśli chcesz, możesz jechać ze mną, autobusem." - opowiadałam dalej. "Tak będę musiał zrobić, ale..." - niedokończył zdania facet, bo przerwałam mu pytaniem: "Jakie ale? Myślisz, że wezmą nas za parę?" - mówiłam to mocno się śmiejąc. Chłopak złapał mnie za dłonie, spojrzał prosto w moje oczy i stwierdził: "Paparazzi wszystko sfotografują, ale dla mnie to nie problem, mogę udawać chłopaka tak pięknej dziewczyny." Mój wzrok skierowany był ku niemu, czułam radość, smutek i zdumienie w jednej chwili. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jeszcze niedawno byliśmy nieznajomymi, a czuję jak byśmy się do siebie coraz bardziej bliżali. W końcu położył rękę na moim poliku i mnie pocałował. Odwzajemniłam go. Trwało to może jakieś 30 sekund, a już uznałam to za najlepszą chwilę swojego życia. Po chwili jednak zorientowałam się, że robię źle i odwróciłam się do niego plecami. Nachodziły mnie różne myśli, pozytywne, negatywne i te niezdecydowane. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na chłopaka, który również był mocno zmieszany i zestresowany. "Jestem Maciek." - szepnął i podał mi rękę. "Asia." - rzekłam szybko i uścisnęłam jego dłoń. "Muszę już iść, jest 4.00 rano, śpieszę się do szpitala, a potem na autobus." - dodałam. "Dobrze, ale pamiętaj, że jedziemy razem." - odpowiedział z satysfakcją Maciej. Ubrałam się, w suche już ubrania i wyszłam z jego domu. Czułam pewną ulgę, ale wiedziałam, że zaraz zacznie kroić mi się serce. "Powinnam go przeprosić, powinnam." - męczyły mnie tego typu myśli. Gdy w oddali zobaczyłam szpital, było mi niedobrze, nie chciałam tam wchodzić, ale jednak coś mnie kusiło. Zapytałam w recepcji w jakiej sali leży ON - mój ukochany idol. Odpowiedź była dla mnie dość jasna, od razu tam powędrowałam. Drzwi były uchylone, a przed nimi stał lekarz rozmawiający z pewną kobietą. Gdy skończyli i ja postanowiłam się o coś zapytać. "Przepraszam, mogę wiedzieć co stało się Gregor'owi?" - próbowałam wyciągnąć z niego najważniejsze informacje. "Miał wypadek, prawdopodobnie nigdy nie będzie już chodzić. Pozostaje mu tylko jazda na wózku. Ze skokami koniec." - odpowiedział lekarz, po czym udał się w stronę schodów. A ja usiadłam na krześle i zaczęłam płakać jak głupia. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam czytać artykuły o tym wydarzeniu. Wszystko wskazywało na to, że Gregor stracił sporo fanów. "Co za sezonowcy!" - wykrzykiwały moje myśli. Po chwili jednak opamiętałam się, wstałam i już miałam zamiar wejść do sali, gdy ujrzałam ... przy jego łóżku!
------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie, kogo ujrzała Asia? Jak potoczą się losy z Maćkiem? :)
Nowy rozdział już niedługo! ;)
Rozdział 2 - "Co się stało?"
~ Asia ~
To był Kamil Stoch! Nie wierzyłam własnym oczom. Mistrz Świata stał właśnie przede mną, a ja nieruchoma jak słum wpatrywałam się w jego cudowne oczy. Nie sądziłam, że jest tak przystojny. Zabrał mnie do auta i pojechaliśmy do pensjonatu w którym miałam się zatrzymać. Po drodze zadzwoniłam do rodziców, że wylądowałam i poinformowałam ich o całej tej akcji. Byłam, jestem i będę mocno podekscytowana. To jest coś niesamowitego! Spotkać swoich idoli podczas jednej, zwykłej podróży! Myślałam, że śnię, więc poprosiłam Kamila o uszczypnięcie, a on tylko się zaśmiał. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domkiem w którym miałam spać, Kamil zostawił mnie tam i szybko gdzieś odjechał, bo dostał ważny telefon. Ja więc poszłam do budynku głównego i zapytałam o rezerwację na moje nazwisko. Pani uprzejmie poinformowała mnie, że taka rezerwacja nie istnieje i, że być może została zapisana na inne nazwisko. Sięgnęłam więc po telefon i zadzwoniłam na numer podany na zaproszeniu. Nikt nie odbierał. Czułam się samotna i opuszczona. Nie znam Krakowa zbyt dobrze, a autobus mam dopiero jutro rano. Zapytałam się więc recepcjonistki czy mogę zostawić walizkę w hotelu, odpowiedź była pozytywna, więc tak też zrobiłam. Postanowiłam wybrać się na Starówkę do swojej ulubionej kawiarni. Zamówiłam pyszną, zieloną herbatę i oczekiwałam na telefon. Po chwili jednak ujrzałam swoją koleżankę ze szkoły, ona zaproponowała mi nocleg u siebie, lecz odmówiłam, bo nie chciałam, aby rezerwacja w ekskluzywnym hoteliku przepadła. Szwędałam się po drugiej stolicy Polski przez jakieś 2 godziny, co chwilę zatrzymując się w jakimś sklepie. Nagle usłyszałam cichy dźwięk pochodzący z mojej torebki, pomyślałam o jednym. Wyświetlił mi się numer nieznany, ale odebrałam bez wahania. "Tak słucham?" - zaczęłam rozmowę. "Asiu, rezerwacja jest na moje nazwisko, za pół godziny pod hotelem będzie moja żona. Mam nadzieję, że miło spędzicie razem wieczór." - rzekł nieznajomy i rozłączył się. W sumie, był to chyba Kamil, bo nikt z moich znajomych nie jest żonaty, pozatym wszystkich numery mam zapisane. O wyznaczonej godzinie byłam już na ulicy, przy której znajdował się hotel. Widziałam jak macha do mnie jakaś blondynka. W pierwszej chwili pomyślałam o Therese, ale ta myśl szybko wyparowała z mojej głowy. Podeszłam bliżej i ujrzałam Ewę. Tak, tą Ewę. Przedstawiłam się, a ona zaproponowała mi wspólne spędzenie czasu w SPA. To chyba najlepsze co mogło się dziś jeszcze wydarzyć! Ewka załatwiła nam pokój, dość spory, bo jest w nim dużo wolnej przestrzeni. Od razu przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i w szlafrokach powędrowałyśmy na basen. Droga prowadziła przez hol, wszyscy wgapieni byli w nas jak byśmy spadły z Księżyca. Jednak jeden wzrok przykuł mą uwagę. Był to wzrok pewnego skoczka znanego mi dotąd tylko z telewizji. Dziwnym trafem się uśmiechał. Nigdy nie widziałam go w takim stanie, działo się coś dziwnego. "To był Peter, prawda?" - zapytałam swoją nową koleżankę. "Tak." - powiedziała ze śmiechem i dodała: "Uśmiecha się, to niespotykany widok. Zapamiętaj ten dzień do końca życia." Obie zaczęłyśmy się śmiać. Po kilku minutach jednak się opętałyśmy i weszłyśmy do zimnej, głębokiej wody. Każda popłynęła w swoją stronę. Pływałam tak przez kilkanaście minut, lecz robiło mi się coraz zimniej i postanowiłam wyjść z wody. Położyłam się na leżaku, włożyłam słuchawki i odpłynęłam w swojej ukochanej muzyce. Nie zorientowałam się nawet, że ktoś nade mną stoi. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam dość wysokiego mężczyznę, próbującego mnie obudzić. "Przepraszam, czy ten leżak jest wolny?" - zapytał swoim niskim głosem, jednakże jakim cudownym. Zmieszana całą tą sytuacją kiwnęłam głową, po czym dodałam: "Wie pan może gdzie jest moja koleżanka?". Po chwili zastanowienia otrzymałam odpowiedź: "Dostała telefon i dość szybko wyszła do holu". "Dziekuję!" - rzekłam. Cała zdenerwowana zabrałam swoje rzeczy i udałam się w pośpiechu do pokoju. Podeszłam do drzwi, zaczęłam pukać, ale nikt nie otwierał. Byłam jeszcze bardziej zestresowana. Jednak za chwilę, drzwi powoli się otworzyły, weszłam do pokoju i ujrzałam tam Ewę, siedzącą na łóżku i płaczącą, Kamila, który starał się ją pocieszyć i jeszcze jednego faceta, którego niestety nie umiałam rozpoznać. "Co się stało?" - zapytałam szeptem, jęcząc. "Tom wszystko Ci wytłumaczy, idźcie do drugiego pokoju." - powiedział Kamil zdruzgotanym głosem, a po jego poliku poleciała łza. Ja też czułam się smutna, chciałam płakać razem z nimi, ale wolałam poczekać na wyjaśnienia. Tom zabrał mnie do salonu, lecz zanim się tam znalazłam już o wszystkim wiedziałam. Odgłosy karetki i tłumy fanek krzyczące to nazwisko. "Tak nie może być! To nieprawda!" - krzyczały moje myśli. Jednak Tom wszystko to potwierdził, postanowiłam pojechać do szpitala, by ostatni raz go zobaczyć.
---------------------------------------------------------------
Jak myślicie, co się stało? Kogo Asia chce ujrzeć po raz ostatni? :)
Nowy rozdział już niedługo! ;)
DZIĘKUJĘ WAM ZA TYLE ODWIEDZIN! BLOG ISTNIEJE DOPIERO KILKA GODZIN, A LICZNIK WCIĄŻ PODSKAKUJE! <3
Rozdział 1 - "Najpierw zwykli przyjaciele, a zaraz para?!"
~ Asia ~Minęły dwa dni od otrzymania listu, a ja nadal byłam mocno podekscytowana. Dlaczego wyróżnił mnie, skoro ma miliony fanów? - ciągle zadawałam sobie to pytanie. Wszystko było inaczej, moje życie obróciło się o 180 stopni, to wszystko było tak niewiarygodne, a jednak. Jutro wyjazd. Byłam prawie spakowana, została mi tylko torba podręczna. Lecę samolotem, ponieważ aktualnie znajduję się w Gdańsku u moich rodziców, wyląduję w Krakowie i stamtąd pojadę do Zakopanego. Nie wiem co będzie potem, mam do kogoś zadzwonić jak będę na miejscu, on coś ze mną zrobi, wszystko mi wytłumaczy.. Był wieczór i jak zwykle zasiadłam do komputera, standardowo otworzyłam wszystkie sportowe strony oraz tą najważniejszą - oficjalną stronę Gregor'a, ale na niej akurat nic nie było. Przeleciałam więc wszystkie sportowe strony, gdy nagle ujrzałam pewien artykuł. Moje serce zaczęło coraz mocniej bić, nie wiem czy ze złości czy szczęścia. Wiedziałam, że łączy ich dość bliskie uczucie, ale nie miałam pojęcia, że aż tak...
Byłam zdruzdotana i zdziwiona. Nie miałam pojęcia co robić, odechciało mi się nawet jechać na LGP - to było zbyt mocne. Zamknęłam komputer i postanowiłam iść spać. Muszę się z tym przespać - powiedziałam.
Rano obudziłam się ledwo żywa, zegar wybił godzinę 5 rano. Czas wstać i szykować się na lotnisko. Zabrałam walizkę, torbę i pożegnałam się na kilka dni z moim pokojem obklejonym plakatami Gregor'a. Myślałam, że zaraz dopanie mnie depresja. Najpierw zwykli przyjaciele, a zaraz para?! - tylko takie myśli miałam teraz w głowie. O 6 byłam już na lotnisku, odprawiłam się i przeszłam przez bramki dość szybko, bo nie było zbyt wielu ludzi. Wsiadłam do samolotu, wyjęłam słuchawki z torby i puściłam sobie swoje ulubione utwory. Niestety wszystkie były o przyjaźni lub miłości i nie mogłam ich długo słuchać, bo stawałam się smutna, aż w końcu poleciała mi łza, za nią kolejne. Mężczyzna siedzący obok mnie zapytał:
"I'm sorry to know what happened?" ("Przepraszam, mogę wiedzieć co się stało?")
Odpowiedziałam tak:
"My favourite ski jumper has got a girlfriend and I'm so sad, because they were only friends..." ("Mój ulubiony skoczek narciarski ma dziewczynę i jestem smutna, ponieważ byli tylko przyjaciółmi...")
Z ust chłopaka wypłynęły takie słowa:
"If they are just friends, their relations are very good, so why do you think they are together?" ("Jeśli oni są tylko przyjaciółmi, ich relacje są bardzo dobre, więc dlaczego myślisz, że są razem?")
Odpowiedź była prosta:
"Because they kissed..." ("Ponieważ się pocałowali...")
Facet również się zmieszał, ale postanowił się przedstawić:
"So I'm sad with you, my name is Gregor and I'm 24 years old and you?" ("Więc jestem smutny razem z tobą, mam na imię Gregor i mam 24 lata, a Ty?")
Zaciekawiona i zamyślona odpowiedziałam:
"I'm Asia and I'm 22. Where are you going?" ("Jestem Asia i mam 22 lata. Gdzie jedziesz?")
Odpowiedź na pytanie była zdumiewająca:
"I'm going to Zakopane for Ski Jumping competition" ("Jadę do Zakopanego na konkurs skoków narciarskich")
Nie wierzyłam, że to mówię:
"Oh, me too! I talked about you some minutes ago. Are you with Therese, Schliere?" ("Oh, ja też! Mówiłam o tobie kilka minut temu. Jesteś z Therese, Schliere?")
Zaśmiał się i rzekł:
"You're very clever Asia! You know about me all informations! No, I'm not with Therese, we are just friends..." ("Jesteś bardzo bystra, Asia! Wiesz o mnie wszystko! Nie, nie jestem z Therese, jesteśmy tylko przyjaciółmi...")
Rozmawialiśmy tak do końca podróży, wypytywał mnie o wszystko, ja nie musiałam. Fajnie jest tak spotkać swojego idola i móc z nim porozmawiać, jednak, gdy tylko weszliśmy na lotnisko wszystko było inaczej. Tłumy fanek rzuciły się na niego, a ja powoli wychodziłam z budynku... Gdy nagle usłyszałam, że ktoś woła moje imię. To był ... !
--------------------------------------------------------------
Jak myślicie, kto zawołał Joannę? :)
Następny rozdział już niedługo! ;)
Witajcie!
Pozdrawiam. <3~ Asia ~Jak co dnia w wakacje wstałam prawie w południe, już miałam szykować się do wyjścia na spacer, gdy usłyszałam krzyki z salonu. To była moja Mama. Dostałam jakiś list, z zagranicy, nie wiedziałam od kogo, bo przyjaciół nigdzie poza Polską nie miałam. Wtedy w mojej głowie zaczęły krążyć miliony myśli, lecz jedna z nich była najsilniejsza. Przypomniałam sobie, że 2 lata temu, dokładnie 7 stycznia wysłałam list do austriackiego skoczka. Może odpisał? - myślałam. Powoli zeszłam na dół, wzięłam kopertę i wyszłam z domu. Musiałam odetchnąć. Spojrzałam na ten biały papier, nadawca pochodził z Austrii. To musi być to. - mówiłam. Otworzyłam kopertkę. Nie wierzyłam własnym oczom, dostałam to o czym marzyłam, pobiegłam do domu i pochwaliłam się Rodzicom. Zaproszenie na Letnie Grand Prix w Zakopanem od samego Gregor'a Schlierenzauer'a! To jest coś! Wyjazd był za kilka dni, musiałam szybko się spakować - to wydarzenie przewróciło moje życie do góry nogami.